piątek, 12 września 2014

"Lady z Shalott" - Pani Samotna.

    Historia ta zdarzyła się dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach, kiedy po ziemi wędrowali czarodzieje, między chmurami kryły się smoki, a na straży honoru stali waleczni, szlachetni rycerze. Było to bardzo dawno. W tych zapomnianych czasach żyła Pani, która nigdy nie opuszczała swej wieży. Nikt nie znał jej imienia, dlatego nazywano ją Panią na Shalott. Tylko dla siebie była Elaine.
   Owa Dama padła ofiarą klątwy. Nałożone na nią przekleństwo było tak dawne, jak dzień jej narodzin i już nikt nie wiedział, kto i dlaczego rzucił na nią Złe Słowo. Odkąd pamięta, Pani na Shalott tka wielobarwny arras, makatę pokrytą złotem, samotnością, jedwabiem i goryczą. Tka go całymi dniami, a arras nigdy się nie kończy. Samotna Dama nie może zwrócić swojej twarzy w stronę okna. Świat jest dla niej zakazany. Jedynym, co sprawia, że żywiej w jej żyłach krąży krew, to lustro. Ustawiła je tak, że odbija się w nim widok z okna. Zakazany świat, tajemnicze uniwersum, do którego może zajrzeć w ten tylko, wybrakowany sposób.
   Pewnego dnia, wydawałoby się niczym nie różniącego się od reszty, pobłogosławionego jedynie samotnością, niespełnieniem i poczuciem uwięzienia, Dama ujrzała w lustrze mężczyznę. Widok tak dziwny, tak inny, który wzbudził w kobiecej twarzy rumieniec zachwytu. Mężczyzna ten miał na sobie połyskującą zbroję. Czarne włosy powiązane w warkocze spadały mu na plecy, a w lustrze odbijała się ciemna, jeziorna zieleń jego oczu. Rycerz ten na imię miał Lancelot. Dama w osłupieniu patrzyła, jak wojownik na swoim koniu przemierza brzeg jeziora i znika tam, gdzie kończy się rama lustra. Lepiej byłoby dla samotnej Lady, gdyby nie spojrzała w tą złą godzinę w zwierciadło. Jednak było już za późno. Miłość, nigdy nie zaznana nie zakwitła nieśmiało, jak to zazwyczaj bywa. Wybuchła gwałtownie, zalała całe serce Uwięzionej i odebrała jej wszystkie zmysły. Pani na Shalott zerwała się i nie bacząc na klątwę, wybiegła z wieży. Znalazła łódź na brzegu i wsiadłszy do niej, podryfowała w stronę Camelot.
    Jednak klątwa nie miała zrozumienia dla miłości, nie obchodziły jej ludzkie uczucia. Z każdym krętym zakrętem, z każdym przybrzeżnym kamieniem Dama słabła coraz bardziej. Nim burzliwy, wiosenny wiatr doprowadził łódź do celu, jego Pasażerka zmarła.
   Kiedy ją znaleziono, panią o dziecięcych, delikatnych rysach, zebrało się całe rycerstwo z Camelot. Damy, panowie, a nawet służba i chłopstwo. Dziwiono się, zastanawiano kim jest zmarła i co się jej stało. Jedynie Lancelot, jakby muśnięty niewidzialnym dłońmi, wzniósł modlitwę do Boga, za duszę tej pięknej, która odeszła w pełni swej świeżości.

   Jest to historia pochodząca z kręgu legend arturiańskich. Niezwykłą swoją popularność w dobie brytyjskiego romantyzmu zawdzięcza poematowi Tennyson'a pt. "Lady na Shalott" (1842). Poemat ten stał się inspiracją dla wielu dzieł malarskich. Zwłaszcza Bractwo Prerafaelitów bardzo zainteresowało się sentymentalnym potencjałem tej smutnej historii. Temat jest zresztą bardzo atrakcyjny. Samotna, piękna kobieta, z jakiś powodów ukarana klątwą, odkrywa miłość i dla niej postanawia poświęcić wszystko. Piękne, prawda? Powstało wiele dzieł malarskich przedstawiających Panią na Szalott, z przewagą dwóch kompozycji: Lady przy krosnach i Lady w łodzi. Można również spotkać się ze sceną, kiedy to przy zmarłej zgromadzone jest szlachetne towarzystwo z Camelot, ale to o wiele rzadziej.

   Poniżej kilka obrazów zainspirowanych naszą bohaterką.


W, H. Hunt, "Lady of Shalott" (prace nad obrazem rozpoczęły się 1886, ostatecznie został on publicznie wystawiony w 1905).


   Obraz ten opisywałam już w poście dotyczącym Bractwa Prerafaelitów. Można poczytać tutaj: http://kardemine.blogspot.nl/2014/07/prerafaelici-ofelia-i-lady-z-shalot.html

  Ogólnie rzecz biorąc widzimy tutaj Lady na Shalott w jej codziennej scenerii. Kobieta zapamiętale tka gobelin, nie wiedząc jeszcze, że za chwilę, jak tylko spojrzy w lustro, ujrzy kochanka na którego tak długo czekała. Dodam jeszcze tylko, że albumy sztuki wiktoriańskiej twierdzą, że jest to dzieło niejako podsumowujące twórczość Hunta. Zawarł w nim swój własny testament malarski. Dlatego warto przyjrzeć mu się bliżej.


S.H. Meteyard," I am half-sick of Shadows" Said the Lady of Shalott" , czyli "Tych cieni oczy znieść nie mogą" Powiedziała Pani na Shalott", 1913.





   Obraz Meteyard'a jest późniejszy i pozbawiony tej charakterystycznej średniowiecznej mistyki. Mamy tutaj ówczesną damę salonową, przebraną w orientalny strój. Owa pani nosi na wskroś współczesną malarzowi fryzurę i ozdobę we włosach (namalowanych zresztą bardzo precyzyjnie). Jej twarz i postać są jakby portretem ideału kobiety z początku XX wieku. Jasna karnacja, pełna szyja, wysoko, choć luźno spięte włosy. Spoglądając w lustro i widząc niedostępny dla siebie świat, Pani na Shalott przytłoczona smutkiem zamyka oczy i opada na poduszkę. Cały obraz utrzymany jest w tonacji błękitu zmieszanego z fioletem. Na uwagę zasługuje technika malowania kwiatów, w których tonie komnata Lady. Są piękne, bardzo starannie wykonane. Sam obraz jednak nie wzbudza we mnie większych emocji. Nie ten klimat, nie ta historia.

J.W. Waterhouse, "The Lady of Shalott" 1888.



   "Lady na Shalott" Waterhouse'a to jego najbardziej znany obraz. Można go spotkać prawie w każdym podręczniku do nauki języka polskiego.
    Jest przepiękny, pełen szczegółów, ukrytej symboliki. Twarz Damy i jej cała postać są pełne emocji. Mamy tutaj przedstawioną scenę, kiedy to Pani na Shalott znalazłszy łódź, wyrusza w drogę za ukochanym. Przy dziobie łodzi kołysze się latarnia, chyboczą i gasną płomienie świec. Na pełną niespełnienia twarz kobiety pada wzrok Chrystusa z krucyfiksu, który zabrała ze sobą. Dama jest ubrana w białą suknię, lekko rudawe włosy unoszone przez wiatr podtrzymuje opaska. Łódź wyścielona jest misternie namalowaną tkaniną. Roślinność przybrzeżna, ptaki, woda są oddane niezwykle precyzyjnie, w przygaszonych kolorach, pogłębiając melancholię obrazu.


J.W. Waterhouse, "The lady of Shalott" 1894.


   Waterhouse, bardzo lubił temat Pani na Shalott. Malował ją co najmniej trzy razy. Na obrazie powyżej, widzimy Lady w momencie ujrzenia Lancelota w zwierciadle. Pod wpływem nagłej miłości robi rzeczy zakazaną: odwraca się i patrzy w okno, niepomna klątwy. A przekleństwo zaczyna już działać, na lustrze widać pierwsze pęknięcia. Obraz jest pełen emocji. Lady z Shalott ma szeroko otwarte oczy i poważne, skupione oblicze. Wydaje się, jakby sama była zaskoczona swoimi uczuciami i do końca nie wie, co się z nią dzieje. Jest tak pełna niezaznanych uczuć, które nagle w niej wezbrały, że nawet nie zwraca uwagi na wplątane w jej suknię złote nici. Sama suknia jest mistrzowsko namalowana. Nie tylko wszystkie zagięcia i krzywizny. Możemy zobaczyć, że ma dwie warstwy: spodnią, grubszą, oraz cieńsze giezło, przez które prześwituje dolna, złota suknia. Kobieta jest przedstawiona bardzo naturalnie, zgięta, wstaje właśnie z krzesła, by jak najdłużej sycić wzrok ukochanym, a następnie opuścić wiezienie i udać się w ostatnią podróż po miłość.

J. Barson,"The Lady of Shalott".





   Barson wybrał scenę, która nie miała miejsca ani w legendzie, ani w poemacie Tennyson'a. Widzimy zmarłą Elaine, obok na koniu siedzi Lancelot. Całe płótno przeszywa klucz ptaków, wydaje mi się, że to gołębie, jednak nie jestem pewna. Można zauważyć tutaj inspirację obrazem Waterhouse'a z 1888 roku. Łódź ma podobne wykończenie, latarnia jest niemal identyczna. Barson jednak nie jest malarzem tego talentu, co Waterhouse. Choć obraz jest namalowany w intensywnych kolorach, bardzo plastycznie, to brakuje tutaj techniki, której ja jestem miłośniczką. To, że malarz współczesny podjął się tematu Lady na Shalott świadczy o tym, jak bardzo żywotna jest jej historia.

A. Hughes, "The Lady of Shalott", 1873



   Obraz Hugesa'a przedstawia scenę, w której łódź z ciałem naszej Bohaterki dotarła już do celu i została właśnie odkryta przez chłopki z Camelot'u. Dziewczęta wpatrują się w niezwykłe znalezisko nie z ciekawością, lecz z przestrachem, smutkiem. Garną się do siebie, żadna nie wychyla się, by dokładniej przyjrzeć się zmarłej. Lady na Shalott leży wyprostowana, delikatna, ze śnieżnobiałym, nieruchomym obliczem. Oczy ma otwarte i zwrócone ku północy, tam, gdzie spodziewała się ujrzeć ukochanego. Okryta w delikatną, zwiewną tkaninę, jasne włosy przerzucone ma za burtę. Postać Lady jest namalowana niezwykle krucho, subtelnie. Ukazana została ona niczym małe, zagubione dziecko. Obok łodzi płynie łabędź. Ptak ten jest symbolem piękna, ale też i samotności. Dwóch cech, które tak bardzo określają Zmarłą.
   Całe płótno namalowane jest w ciemnych, przygaszonych barwach. Jedyną jasną plamą jest Dama i szlachetny ptak. Obraz ten zaskakuje swoją zwyczajnością. Mamy tu scenę z wieśniaczkami przy dzikim, wcale nie romantycznym brzegu rzeki. W ten naturalny krajobraz malarz wpisał niezwykłe wydarzenie, co jest bardzo oryginalnym zabiegiem.


G.E. Robertson, "The Lady of Shalott". 


   Mamy tutaj podobną scenę do tej z płótna A. Hughes'a: odkrycie ciała Elaine na Shalott przez mieszkańców Camelot. Z tym, że to już jest sama dworska śmietanka. Obraz przypomina mi epickie płótna naszych malarzy historycznych: Matejki, czy Gierymskiego. Doskonale rozplanowana scena, wyważone kolory i indywidualne, wyrażające poszczególne emocje ułożenie każdej, znajdującej się na obrazie postaci. Przykład perfekcyjnej techniki w stylu realistycznym.

   Dzieł przedstawiających Lady na Shalott jest mnóstwo. Historia nieszczęśliwej damy rozpalała wyobraźnię artystów do dzisiaj. Nadal bowiem tworzone są płótna z Elaine, grafiki komputerowe, zdjęcia itd. I choć narzędzie sztuki się zmienia, to piękno tej historii pozostaje bez zmian. Na koniec  poemat Tennyson'a, który uczynił Samotną Damę nieśmiertelną:


Sir Alfred Tennyson
"Pani na Shalott", (1942)

Po zmroku rzuca snop skonana
dłoń, a żniwiarka zasłuchana
szepcze: ,,Oto zaczarowana
Pani na Shalott”

Osika drży, wierzba gnie,
Lekki wiatr nad wzgórzami tchnie,
Fala jak zawsze chyżo mknie,
Rzeką wzdłuż wyspy białej, gdzie
Szlak wiedzie w dal do Camelot.

Czterech baszt szarość murów strzeże,
Pod nim łąka w kwiatach leży,
A na samotnej wyspie, w wieży
Pani na Shalott.

Miał rycerz czoło gładkie, jasne
Czerń loków okrył hełm kaskiem.
Rumak olśniewał podków blaskiem,
Gdy jechał z pierwszym słońca brzaskiem
Drogą do zamku Camelot.

Lustro przeszyła niczym strzała
Wizja postaci lśniącej z dala.
Błysk słońca w liściach drzew ujrzała,
Zbroja wśród pól zamigotała,
Jechał przez las sir Lancelot.

Niebo bez chmur błękitem drży,
U siodła wielki klejnot lśni,
Hełm, a w nim pióro dziarsko tkwi,
Jak płomień ognia zbroja skrzy.
Rycerz mknie w stronę Camelot.

Krosno rzuciła, trud przerwała,
Z sali wybiegła wreszcie śmiała,
Kwiat nenufaru zerwać chciała,
Hełm z piórem w dali wnet ujrzała.
Spojrzała w stronę Camelot.

Dzień czy noc magii tka materię,
Radość i kolor snuje wiernie.
Klątwa jej każe trwać tam biernie
Serce przebija, szepczą, cierniem,
Gdy spojrzy, choć na Camelot.

Nie wie, w czym klątwy tkwi zła treść,
Więc nić swą równo może pleść
I życie bez trosk może wieść
Pani na Shalott.

Często zaś nocą purpurową
Wśród skupisk jasnych gwiazd nad głową
Meteor brodę ciągnie płową
Ponad uśpionym Shalott.

Lecz swym arrasem wciąż się cieszy,
Wplatać magiczne sceny spieszy,
Bo w noc samotną nieraz słyszy:
Z ognia, w żałobie idą piesi
Z muzyką hen, do Camelot.

Tafla się mieni rycerzami,
Jada samotnie lub dwójkami.
Wiernego serca brak czasami
Pani na Shalott.

Tam rzeka snuje się wirami,
Kmieć chodzi obok pól bruzdami,
Wieśniaczek płaszcze z kapturami,
Czerwienią wzgórza Camelot.

Przez cały rok w jej lustrze, na dnie,
Co świat odbija, wszystko snadnie
Cieniami się na taflę kładnie.
Czasami wzrok na trakt ten padnie,
Co wiedzie aż do Camelot.

Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
,,Tych cieni oczy znieść nie mogą”,
Westchnęła Pani z Shalott.

Na jego tarczy rycerz klęka
Przed dama, z krwawym krzyżem w rękach.
I wierność serca jej przysięga.
Lancelot polem jedzie stępa,
Mijając senne Shalott.

Zerwana nić jak cienki włos,
Zwierciadło pęka w odłamków stos,
,,Klątwa nade mną”, woła w głos
Pani na Shalott.

Patrzy wzdłuż brzegów rzeki Pani,
Wzrok jej świat barwi nieszczęściami
Jak jasnowidza spojrzeniami.
Tak, z zasnutymi mgłą oczami,
Patrzyła w stronę Camelot.

Zeszła, do łodzi się dostała,
Co gdzieś pod wierzbą chybotała
I na jej dziobie napisała:
Pani na Shalott.

A gdy się wreszcie kończył dzień,
Zepchnęła łódź i legła weń.
Szeroki strumień poniósł hen
Panią na Shalott.

Suknia jej luźna, śnieżnobiała
Miękko wzdłuż łodzi burt leżała.
Pod liśćmi świeca zamierała
Mroczna noc z wolna zapadała
I ogarniała Camelot.

Nuty melodii smutnej trwały
Coraz to cichsze, zamierały.
Krwi puls i skarga ustawały,
Oczy przymknięte pociemniały,
Zwrócone wciąż ku Camelot.

Bo nim do miasta łódź dotarła
Na fali, co z przypływem parła.
Śpiewając swoją pieśń, umarła
Pani na Shalott.

Burzliwie wioną wschodni wiatr,
W wichrze las żółty nagle zbladł,
Szeroki strumień w brzegach słabł,
Ciężko z chmur niskich deszcz się kładł
Na wieże Camelot.

Popod wieżami, balkonami
Ogrodów murem, galeriami
Blada jak śmierć szła w dół z falami.
Cicha łódź mknęła pod domami
Aż do samego Camelot.

Dziób łodzi drogę znalazł już
Obok pól i wierzbowych wzgórz.
Ostatnią pieśń słyszano tuż
Pani na Shalott.

Przy łodzi wnet na brzegu stali
Rycerze, damy, ludzie mali,
Na dziobie imię odczytali:
Pani na Shalott.

Któż to? Po cóż ją tu przysłali?
I w pełnej świec zamkowej sali
Umilkły dźwięki dworskich gali.
I wnet się z lękiem pożegnali
Wszyscy rycerze Camelot.

Lancelot dumał: Być nie może
Piękniejszej twarzy na tym dworze.
Zmiłuj się w swej litości, Boże,

Nad Panią z Shalott.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Versailles. Prawo krwi - czyli bladolice chłopaczki w Wersalu.

       "Versailles. Prawo krwi" - superprodukcja francuska z 2015 roku.    Wyprodukowano jedynie trzy sezony, bo było za drogo. Od...